Dziś poszedłem zmęczony po szkole do Pawilonów po kartofle i chleb. I co?
Po drodze, już w obiekcie handlowym, usłyszałem jak ktoś udaje downa i cośtam o mamusi i trzymaniu za rączkę. Miałem złe przeczucia bo modulował głos na kogoś specjalnej troski.
I nie zawiodłem się… :-P
W warzywniaku już byłem, przede mną już tylko jeden klient gdy ktoś stanął w progu i zaczął tamtą gadkę głosem wyżej skomentowanym coś o mamusiach, trzymaniu za rączkę i szukaniu mamusi i tak dalej. Oczywiście wszyscy skamienieli i czułem na sobie spojrzenia. Gapiłem się w podłogę aż nie polazł dalej zawodząc przez środek Pawilonów.
W drodze do sklepu ani wewnątrz nie patrzałem w ogóle w jego stronę i nie wiem kim był ani jak wyglądał- i dobrze.
Wychodząc z piekarni słyszałem już wołanie z imienia(!!) że Mariusz i dalej o mamusiach, rączkach, szukaniu, że mama idzie o tam, i tak dalej.
Odpowiednio speszony i upokorzony polazłem do domu.
Prawie na pewno to jakiś typek z miejscowego gimnazjum do którego uczęszczałem. I na szczęście mam to daleko za sobą! :-D
Czy to moja wina że chodzę jak chodzę i poruszam tak a nie inaczej?
Apropos zamieszczania numeru Kury w Internecie: Muszę Cię, droga Kuro, srodze rozczarować. Nie zamieszczę go. ;-) Zresztą masz mój więc zemsta byłaby słodziutka. (śmiech)
W domu na razie się uspokoiło ale nie ma co zapeszać.
W szkole- jutro nie ma raptem trzech lekcji ale i tak będę siedział 7 godzinek ;-) A w poniedziałek do Łeby na wycieczkę! Jutro dostaniemy chyba zgody do uzupełnienia i jeżeli uda nam się znaleźć jakiegoś chętnego/ą profesora/rkę do tej eskapady to powinno się udać. Jak nikogo nie znajdziemy to po ptakach, do widzenia i pieniążki z powrotem…
wtorek, 23 września 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Mariusz - każda rozsądna osoba obecna w tym sklepie pomyślała sobie, że to ten koleś ma coś nie tak z głową, ręczę Ci za to. I jeśli się gapili, to na niego, nie na Ciebie, jestem gotowa założyć się o cokolwiek. Tak więc nie Ty zrobiłeś z siebie durnia, tylko on, własnoręcznie i osobiście.
Swoją drogą... "oczami duszy" widzę, jak ktoś z obecnych w sklepie zwraca się do kolesia tonem pełnym współczucia, jak do małego dziecka "Zgubiłeś mamusię, chłopczyku?". Ech, szkoda, że mnie tam nie było, chyba nie mogłabym się powstrzymać... :D
To był chyba pierwszy raz w sklepie, ale na ulicy to się zdarza ;-)
Prześlij komentarz